Drżące dłonie zaciska fanatycznie na
pustej szklance. Krople wody spływają po nim, odkąd wylał na siebie całą jej
zawartość — gryzącą i lodowatą wodę. Oddycha ciężko, łapczywie, biorąc
olbrzymie hausty powietrza. Jakby każda kolejna dawka tlenu mogła być ostatnią.
To dla niego dziwne przeżycie. Naprawdę dziwne. Pierwszy raz zamiast wszystko dzieje się tylko w twojej głowie powtarzać to brutalna rzeczywistość.
Końska dawka leków uspokajających, które mu zaaplikowano,
zaczyna działać. Jest coraz bardziej senny i ociężały. Widzi Morfeusza w
postaci sympatycznego starca, który uśmiecha się ciepło, zachęcająco wyciągając
ramiona. Ale Alek już wie, wie aż za dobrze, co kryje się za tym wykrzywieniem
ust. I nie da się nabrać. Nie tym razem. Ma ochotę wyprostować wskazujący
palec, by jak karcący mentor wygrażać nim naokoło.